- Długo tu mieszkasz? – zapytał odkładając zakupy na stół.
- Jakieś trzy godziny – wkładałam produkty do lodówki
ignorując zdziwione spojrzenie Simona.
- Trzy godziny?
- No tak, a od jakichś pięciu jestem w Polsce.
Zamilkł na dwie minuty.
- Skąd jesteś?
- Z USA. Jestem amerykanką, i nie mam tu żadnej rodziny ani
znajomych uprzedzając twoje pytanie. – powiedziałam widząc jak otwiera usta.
- Więc co tu robisz? – podniosłam wzrok i zobaczyłam jak
blisko mnie stoi.
- Zaczynam wszystko od nowa – wyszeptałam.
Staliśmy tak wpatrzeni w siebie, aż zaczęły mi wracać
wspomnienia. Szybko odwróciłam wzrok, powstrzymując się od łez. Życie jest
okrutne.
- Wiesz o mnie więcej niż ja o tobie. – powiedziałam.
- Pytaj o co chcesz.
- Jak masz na nazwisko? – nie powiem, wyglądał na zbitego z
tropu przez chwilę.
- Tischer. Jestem niemcem.
- A po co przyjechałeś do polski?
- Jestem siatkarzem w tutejszym klubie.
Ach, sportowiec. To dlatego był zdziwiony. Sława uderzyła do
tej przystojnej główki, i myśli teraz że każdy go zna i chce od niego autograf.
Ale nie ja. Mimo, że skończyłam fizjoterapię to nie lubiłam nigdy sportu.
Starałam się go unikać jak ognia, zatracając się we własnym świecie śpiewu. O
tak, kochałam śpiewać. Kiedy zostawałam sama w domu wybierałam ulubione
piosenki i tworzyłam własne covery. Nie miałam nigdy publiczności, gitara i
słowa i wystarczały. Zawsze gdy o tym myślę, że mogłabym się rozwijać w tym
kierunku to ściska mi serce. Moja rodzina i otocznie skutecznie mnie od tego
odwiedli. Między innymi dlatego też przyjechałam do Polski.
- … pracę? – zapytał i spojrzał na mnie wyczekująco, ale ja
pokazałam mu, że nie słuchałam.
Westchnął.
- Pytałem, czy znalazłaś już jakąś pracę.
- Hm, nie. Jestem fizjoterapeutką z wykształcenia i wątpię
czy coś znajdę.
- Fizjoterapeutką? – oczy mu się zaświeciły – Mam coś dla
ciebie.
- Co?
- Wiesz gdzie jest Hala widowiskowo-sportowa? To jutro o 10
przed. Załóż coś ładnego. – powiedział, cmoknął mnie w policzek, po czym
położył mi małą karteczkę na stole i wyszedł. Wyszedł, a ja siedziałam tak i
drugi raz dzisiaj nie wiedziałam jak zareagować. Iść, czy nie iść? Zapewne
załatwi mi pracę. Jednak znam go ile? Godzinę? I mam się zgodzić?
Westchnęłam, i dokończyłam rozpakowywanie.
Wieczorem przed uśnięciem rozmyślałam. Przyjść, czy nie?
Nowa praca to to, co chciałam. Wkurzało mnie tylko, że mogłam ją dostać po
znajomości. To dla mnie nieuczciwe. Ale z drugiej strony, dla fizjoterapeuty
nie znajdę innego zajęcia. Tak, to będzie dobry wybór. Jeszcze dla pewności, wstałam zapaliłam
światło, wzięłam monetę i westchnęłam. Zamknęłam oczy, podrzuciłam ją w
powietrzu powtarzając, że jeżeli wypadnie ten ptaszek to pójdę. Z wahaniem
popatrzyłam co wyszło. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc co wypadło.
~~~
Dzisiaj trochę krócej.
Nauczyciele nie mają chyba co w domu robić, tak pragną klasówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz